Charlotte, a właściwie Charlotte de Boer. Ma 22 lata i pochodzi z Leeuwarden w Holandii. Na erasmusa przywiodła ją możliwość zwiedzania Europy. W przyszłości chciałaby być nauczycielem geografii, najlepiej w liceum.
~~~
Maria: Lubisz geografię. Jest coś jeszcze?
Charlotte: Kocham geografię! Bardzo lubię geologię. Skały są naprawdę fascynujące. Jeden kamień może zawierać historię setek tysięcy lat. Wyobraź sobie jak ogromna wiedza się w nim kryje. Spokojnie… Mam też bardziej przyziemne zainteresowania takie jak sport, taniec, imprezy, Netflix. A gdy potrzebuję trochę spokoju zajmuję się gotowaniem. Szczególną formą medytacji, bez żartów, jest dla mnie krojenie warzyw.
M: A podróże, poznawanie nowych kultur. Jak na to patrzysz?
C: Uwielbiam podróżować. Dlatego jestem w Eger. Podróże to nieodłączny element erasmusa. A Węgry są w centrum Europy, więc można udać się w praktycznie każdym kierunku. Wszędzie jest blisko. A obcowanie z innymi kulturami? Czasem bywa dziwnie, kiedy na przykład w jakiejś sytuacji wszyscy myślą, że coś jest zupełnie normalne, a ja stoję po środku i zastanawiam się z kim jest coś nie tak. Przypomina mi się jedna sytuacja z samego początku. To były czyjeś urodziny. I u nas, w Holandii składając życzenia podajemy rękę i ewentualnie całujemy trzy razy w policzki. A tutaj – nie! Wszyscy rzucają się sobie w ramiona, cały czas się przytulają, całują się wzajemnie, krzyczą że się kochają. Może jesteśmy trochę sztywniejsi, ale to był dla mnie szok. Ta sama sytuacja spotkała mnie w kontakcie z moją mentorką. Kiedy przyszła odebrać mnie z dworca zamiast normalnie się przedstawić od razu mnie przytuliła! Hej! Przestrzeń osobista! Takie doświadczenia zmuszą do refleksji. Zaczynasz się zmieniać, poszerzasz definicję normalności. Mam też takie przemyślenie, że będąc w środowisku międzynarodowym uczysz się swojej własnej kultury, dostrzegasz różnice i cechy, które wcześniej były niezauważalne.
M: Jakie różnice dostrzegasz między Węgrami a Holandią?
C: O, jest ich całkiem sporo. Wszystko jest tutaj tańsze. Ludzie nie mówią po angielsku – Holendrzy też nie są wybitni, ale przynajmniej możesz się z nimi porozumieć. Poza tym dużą zmianą jest dla mnie mieszkanie w akademiku. W Holandii studenci wynajmują zazwyczaj pojedyncze pokoje w prywatnych domach. Ja na przykład dzieliłam mieszkanie z dwiema innymi dziewczynami, a mój pokój i tak był większy niż ten dwuosobowy tutaj w akademiku. Osobiście najbardziej doskwiera mi brak słodyczy. U mnie w kraju mamy dużo więcej rodzajów czekolady. Może to dlatego przynajmniej warzywa są tutaj lepsze.
M: A Polska?
C: Doskonale wiesz, że kocham Polskę! Jeden z moich ulubionych celów podróży! Blisko, tanio i z zupełnie inną architekturą. Czasem jak imperium Habsburgów, czasem jak Niemcy, a czasem jak postkomunistyczny kraj – to jest wspaniałe! Szczególnie Kraków. Uwielbiam Kraków. Cudowna jest też historia Polski – państwo które zniknęło i potem pojawiło się na nowo – „Hej ludzie! Niespodzianka! To znowu my! Witamy w Polsce!”.
M: Masz swojego bohatera? Kto Cię inspiruje?
C: Może będzie to trochę nudne, ale moja babcia. To jest niesamowita kobieta. Nie ukończyła nawet podstawówki. Sama nauczyła się czytać, pisać i tak dalej. Całe życie czytała mnóstwo różnych książek więc jest niezwykle mądra, nawet bez matury. Sama wychowała wszystkie dzieci, bo dziadek ciężko pracował na roli. A poza tym jest mocno zaangażowana w pomoc uchodźcom, na przykład uczy języka migowego. W wolnych chwilach natomiast podróżuje razem z moim dziadkiem. Byli już w Argentynie, Brazylii, Kanadzie. Teraz planują wycieczkę do Nowej Zelandii. Są małżeństwem od 55 lat. Impulsem do decyzji o ślubie była ciąża. Wyobrażasz sobie? W tamtych czasach? Kategorycznie zabroniono babci ubrać białą suknię.
~Maria G.