NIEGASNĄCY OPTYMIZM, CZYLI JULIA Z GRODNA

Oryginalny wygląd, szeroki uśmiech i pierwsze słowa po polsku usłyszane na Węgrzech. Po pół roku mogę powiedzieć więcej – Julia stała się moją przyjaciółką. To dzięki niej każdy dzień był niesamowitą przygodą z rosyjskim rapem w tle.

~~~

Maria: Powiedz mi coś o sobie. W kilki słowach.

Julia: Nazywam się Julia. Jestem z Białorusi. Mam dwadzieścia lat. To wszystko. (śmiech)

M: Dlaczego Erasmus?

J: To było moje największe marzenie: wyjechać i zamieszkać gdzieś zagranicą. Byłam zmęczona oglądaniem tych samych obrazków każdego dnia. Te same miejsca, ci sami ludzie. Moje miasto (Grodno) nie jest przesadnie duże, więc wiesz, mogę z dużą dozą pewności powiedzieć, że znam tam prawie wszystkie osoby w moim wieku. Cały czas miałam poczucie, że gdzieś tam czeka lepsze życie, że ludzie są inni, nawet że studia są inne. Dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak program Erasmus i na szczęście złożyłam dokumenty.

M: Widzisz jakieś różnice lub podobieństwa między Grodnem a Eger?

J: Jeśli znajdziesz na Google Maps Grodno, a potem Eger i spróbujesz porównać, to po pierwsze Eger jest dużo mniejszy. Nagle wydaje się, że Grodno to jednak prawdziwe, duże miasto. Poza tym podstawowe rzeczy jak język, waluta, tradycje, zwyczaje itp. Ale w codziennym życiu się tego nie zauważa. Podoba mi się architektura. Naprawdę. W całym kraju. Byłam i w małych wioskach i w dużych miastach i podziwianie tego typu architektury sprawia mi przyjemność. Podoba mi się również to, że ludzie są tutaj dużo milsi. Są w stanie powiedzieć „cześć” nawet jeśli Cię nie znają. Są w stanie Ci pomóc. Ostatnio jechałam z koleżanką do Chorwacji. Bardzo się spieszyłyśmy, bo nasz pociąg odjeżdżał za 10 minut. Musiałyśmy jak najszybciej złapać taksówkę. Pech chciał, że nie miałyśmy przy sobie żadnej gotówki. Zapytałyśmy kierowcę… Nawiasem mówiąc, ludzie tutaj w ogóle nie znają angielskiego, więc to było dość skomplikowane. W Budapeszcie bez problemu, ale tutaj w małej miejscowości nie za bardzo. Więc, próbowałyśmy wytłumaczyć kierowcy, że nie mamy gotówki. Na co ten załamał ręce, bo nie miał terminala do kart. Szybkie pożegnanie i czym prędzej zaczęłyśmy biec w kierunku dworca i po, ja wiem, pięciu sekundach, złapał nas ten sam taksówkarz i gestem zaprosił do środka. Zawiózł nas zupełnie za darmo. Tak więc ludzie są tutaj dużo bardziej przyjaźni, dużo lepsi w pewnym sensie. W moim kraju to jest jak coś w umysłach, że ludzie są zmęczeni. To jest jak postsowieckie myślenie. Co jeszcze… Na nieszczęście sklepy tutaj są zamykane bardzo wcześnie, więc to jest chyba zaleta mojego kraju. Porównując, życie na Węgrzech jest też trochę bardziej kosztowne, ale myślę, że to wszystko.

M: A Polska?

J: Lubię Polskę. Mogę Ci powiedzieć, że mam polskie korzenie i polskich krewnych. Mieszkają w miejscowości o nazwie Łódź (śmiech). Przynajmniej próbowałam (wymówić poprawnie). Niestety słyszałam nie mało złych słów, że polska kultura jest nie za specjalna, że Polacy są źli. Tak uważa sporo osób w moim kraju. Ale nie ja. Nawet mówię trochę po polsku. Uczyłam się Twojego języka, bo chciałam studiować w Polsce. Lubię kulturę, bardzo lubię język. Regularnie jeżdżę do Polski i kiedy przekraczam granicę, kiedy zaczynam słyszeć język polski, to wewnątrz mam takie uczucie, że jestem w domu. Dla mnie jest to coś bardzo miłego. Bardzo lubię Polskę. Lubię stolicę, lubię ludzi, więc dla mnie jest to niezwykła nacja, niesamowity kraj i – raz jeszcze – piękny język.

M: Chyba lubisz podróżować.

J: Myślę, że jest to ogólnie najlepsza rzecz w życiu. Uwielbiam podróżowanie, odwiedziłam już dwanaście krajów i daje mi to niesamowitą okazję do porównywania kultur. Poznałam mnóstwo nowych ludzi i to jest naprawdę świetne, bo możesz odkrywać, możesz szukać czegoś nowego dla siebie. Od momentu kiedy przyjechałam do Eger minęły trzy miesiące i mogę Ci z pewnością powiedzieć, że po pierwsze, każdy powinien respektować daną kulturę. Coś, co w Twoim kraju uznane byłoby za dziwne, tutaj może być codziennością. Po drugie, kiedy podróżujesz uczysz się. To jest cudowne. Uczysz się szeregu nowych rzeczy – jak przetrwać w trudnej sytuacji, jak zjeść – przecież nie w każdym kraju używa się łyżki, noża i widelca, prawda? Niektórzy używają pałeczek, jak w Chinach. (śmiech) Lubię podróżować i zajmuje to pierwsze miejsce na mojej liście życzeń. Bo dla mnie to jest zasada, że muszę gdzieś pojechać przynajmniej raz w roku.

M: Masz swoje ulubione miejsce na ziemi?

J: Myślę, że moim ulubionym miejscem jest Budapeszt. To trochę jak miłość od pierwszego wejrzenia. Niesamowita architektura. Rzeka, zachód słońca niedaleko zamku. To wszystko jest przepiękne, ale wiesz, zaczęłam odkrywać naszą planetę (śmiech), nasz kontynent i zobaczyłam, że jest mnóstwo cudownych miejsc. Na przykład Włochy. Wszystkie te małe miejscowości nad brzegiem morza! Ale wiesz co? Z ręką na sercu mogę Ci powiedzieć, że nawet najgorsze miejsce na ziemi może być niesamowite, jeśli podróżujesz w dobrym towarzystwie. To jest naprawdę magiczne.

M: Czy w całej tej życiowej podróży przyświeca Ci jakieś motto?

J: „Ciesz się każdą chwilą”. Naprawdę.

M: Zmieniłabyś coś w świecie? Tak żeby móc cieszyć się nim jeszcze bardziej?

J: Po pierwsze byłoby świetnie, gdyby ludzie nie umierali. Kiedy tracisz niezwykłych ludzi w swoim życiu Twoje serce zaczyna się łamać. Starasz się pamiętać każdy moment związany z tą osobą i jest naprawdę źle. Po drugie, myślę, że dzieci nie zasługują na żadne choroby. To tylko dzieci, więc nie zasługują, naprawdę. I po trzecie, kiedy byłam mała, moim marzeniem było zlikwidować pieniądze na świecie. Bo to jest głupia rzecz, której chyba nigdy nie zrozumiem. Pieniądze zostały stworzone przez ludzi, a teraz rządzą światem. Jeśli coś stworzyłeś to raczej możesz to anulować.

~Maria G.